Plaster mydła
W nich zawartość różną miałem.
Czasem ser, albo wędliny,
Smakowe były przyczyny.
Często był boczek wędzony,
Czasem kotlecik mielony.
Kiełbasami nie gardziłem,
Żółtym serem się chwaliłem.
Na serze mnie przydybali,
Rozrywkę skombinowali.
Więc gdy jedliśmy śniadanie,
Kawał mi zrobili dranie.
Telefony w dziale były,
Do jednego mnie zwabili.
Dziwna to była rozmowa,
Za nią się ten kawał chował.
Tą rozmową mnie wabili,
Uwagę mą odwrócili.
Ser z kanapki wydobyli,
Szare mydło w nią włożyli.
Gdy do biurka powróciłem,
Gryza śmiało zakąsiłem,
Śmiały kąsek się zatrzymał
I mlenie w gębie powstrzymał.
Smakowo nie pasowało,
Niejadalne się wskazało.
Więc wyplułem niesmak taki,
Patrzę, śmieją się chłopaki.
Zaraz szybko przeprosili
I cytryną uraczyli.
Z tego jest nauka taka:
W żartach nie zgrywaj chojraka.