Pouczająca historia łosia Eustachego
z rudym lisem - Bartoszem na szachy.
Obiecał, że będzie trzynastego, w piątek
Przyjmijmy, że to jest historii początek.
Lis już od środy sprzątał jak mógł,
by łoś nie połamał długich nóg.
Lis nie był pedantem zupełnie
w bałaganie żył sobie przyjemnie.
Mając jednak perspektywę spotkania
wziął się do generalnego sprzątania.
Wietrzył pokoje, odkurzał dywany,
chciał by łoś był ukontentowany.
Ścierał dokładnie kurze z mebli i książek,
pozwijał dużo kolorowych wstążek.
Posegregował od czekolady opakowania
bo cierpiał na syndrom kolekcjonowania.
Umył wszystkie doniczkowe kwiaty
i rosyjski samowar do parzenia herbaty.
Wywietrzył w przeciągu pościel z pierza
choć wiedział, że łoś nocować nie zamierza.
Wygrabił elegancko dróżkę przez ogródek
z sobie tylko znanych (choć zacnych) pobudek.
Wykąpał i wyczesał wszystkie futra swoje
by łoś nie czuł „lisa” gdy wejdzie „na pokoje”.
Wstawił do wazonu świeżo cięte kwiatki,
odchwaścił klomby i warzywne rabatki.
Na koniec umył okna i zawiesił firany nowe,
w ten oto sposób wszystko było gotowe.
Położył się spać wcześniej niż to bywało,
chciał, aby „jutro” czym prędzej nastało.
Cieszył się na rewanż po ostatniej przegranej
Obiecał sobie, że Eustachy szach-mat dostanie.
Ledwie wzeszło słońce, lis już był na nogach.
Pozamiatał jeszcze, choć lśniła podłoga.
Nastawił samowar z herbatą – to nic, że lato.
Wiedział, że łoś będzie mu wdzięczny za to.
Czekał i czekał, kolejne godziny mijały w ciszy.
Lis liczył, że wkrótce pukanie usłyszy.
Tak mu zszedł dzień cały na czekaniu na łosia,
niestety nie przyszedł, zero śladu łosia.
Nie pojawił się w sobotę, w niedzielę też nie.
Lis martwił się czy coś złego nie zdarzyło się.
Zapakował w koszyk przysmaki łosiowe,
Założył czapkę i kalosze, i wyruszył w drogę.
Już po dwóch godzinach był przy legowisku,
gdy zobaczył kartkę, chciał dać mu po pysku.
Eustachy napisał: „Nieobecny, lecę na Seszele.
zabawię tam dni kilka, wracam w niedzielę”.
Tak oto Eustachy zgrabnie lisa wystawił
gdy poleciał na Seszele i tydzień tam bawił.
Przykro Bartoszowi było, srodze się obraził,
oj bardzo , ale to bardzo łoś się lisowi naraził.
Łoś próbował lisa przeprosić dwa razy
i przekonać by dłużej nie żywił urazy.
Lis jednak się zaparł i przebaczyć nie chciał,
mimo komplementów, którymi łoś łechtał.
Po miesiącu z hakiem tych łajanek łosia,
lis dał mu się zaprosić na porcję łososia.
Mieli również w zaległe razem szachy pograć,
Łoś nic nie zwietrzył, gotów dać się ograć.
Teraz łoś porządki robi generalne,
wesoło pogwizduje, wie, że będzie fajnie.
Wypucował wszystko tak, że aż się świeci,
Wygarnął suche liście, gazety i śmieci.
Tak przygotowany czeka gościa swego ,
niecierpliwie wygląda spotkania miłego.
Wieczór niespodziewanie nadciąga,
łoś stropił się wielce i wnioski wyciąga.
Nie rób innemu co niemiłe tobie
albo ktoś inny to samo zrobi tobie.
Łoś już zawsze słowa dotrzymywał.
Jeśli się umawiał, na czas przybywał.