Błonie, konie, słonie...
może jeszcze Was dogonię.
Muszę tylko złapać konie
i polecieć wprost, przez Błonie.
Ależ umysł świat dziś chłonie
choć przekwitły już jabłonie.
Znów rudością jesień płonie,
brzoza zgięła się w pokłonie.
Kiedy tylko spotkam słonie
to przytulę do nich skronie.
Teraz myślę o kapłonie,
szukam gwiazd na nieboskłonie.
Żołądź tkwi wciąż w ziemi łonie,
wiosną w nowej znów odsłonie.
Jednak jeśli wstydem spłonie,
wtedy ziemia go pochłonie.
Kiedyś zazieleni Błonie.