Rekordy
Znowu rekord dziś pobiłem
wkrótce będę mistrzem świata.
Wielu mocnych zawstydziłem,
prawie nie ma na mnie bata.
Jestem lepszy statystycznie.
Każdy oddech moc mi daje.
Jest tak choć mkną w dal wciąż stycznie
i ucieka maj za majem.
Do pracy mnie dopinguje,
fakt z gatunku tych niezbitych.
Nowy rekord wszak świętuję,
liczby dotąd dni przeżytych.
Dzisiaj też mi się udało
inny uczcić równie śmiało.
Gdyż jak dotąd dni tak mało
do śmierci mi nie zastało.
Trwam w stałości, jak w obłędzie
choć pokrętna to ma metoda.
Nigdy ona wszak nie będzie
upojnie tak jak dziś młoda.
Rośnie wciąż ma w sposób żwawy
popełnionych świństw kałuża,
całe szczęście lista prawych
spraw, też przy tym się wydłuża.
Coraz mniejsze mam marzenia,
gdyż się sprały jak badziewie.
Niech ktoś wcina stek z jelenia,
mi wystarczy flądra w Rewie.
Coraz mniej jest dróg przez błota,
które życie przejść mi każe.
Choć kiełkuje wciąż ochota
by kupować kalendarze.
Rok za rokiem z wdziękiem mija,
a ja chyba pychą grzeszę,
bo choć co dzień je pobijam,
to dość rzadko tym się cieszę.