Credo (pół żartem, pół serio)
więc podjąłem trud niemały,
aby trochę od niechcenia,
w lekkie formie, bez kabały,
opowiedzieć o poezji,
na portalu, gdzie jest dane
destylaty swej ambrozji
poetyckiej słać w nieznane.
Tym, co stronę tą zrobili,
składam uniżone dzięki,
naszym wierszom pozwolili
z szuflad wyrwać się udręki.
Wierszem tym swe credo mówię,
że poezja jest mi bliska,
a poza tym bardzo lubię
patrzeć na duszy igrzyska,
które wszak się odbywają,
na portalu „Twoje wiersze”,
bo nawet się ukazały
tutaj moje „Głodne świerszcze”.
Może nie jest to przykładzik
zbyt wielkiego osiągnięcia,
ale cóż poradzę na to,
że miał całkiem niezłe wzięcia.
Lepsze nawet od dzieł moich
poważniejszych w swoim rdzeniu,
lecz widocznie muszę czekać,
głębiej poddać się natchnieniu.
I rozważyć swoje cele,
i czy aby nie przesadzam,
że miast całkiem dać się pięknu,
dużo do rozumu gadam.
Nie potrafię jednak całkiem
płynąć za pięknym widokiem,
i nie myśleć, co tym pięknem
zrobi świat, co jest za płotem.
To dlatego ciągle sensu
poszukuję od lat wielu,
by me wiersze miały chociaż
trochę myśli, przyjacielu.
Nie chciałbym, by moje wiersze
jak skaczące w wodzie dzieci,
tak pluskały się w swym pięknie,
niczym rybki w złotej sieci.
Tak więc wiersz wybrałem biały
dla poważnych mych wynurzeń,
a te rymowane śpiewki
w celu weselszych bajdurzeń.
To nie znaczy moi drodzy,
że w mych rymowanych wierszach
nic innego nie znajdziecie
jak baśnie o „Głodnych świerszczach”.
I tu swoje mówię, owszem,
trochę może w lżejszym tonie,
trudno wszak ośmiozgłoskowcem
poszybować jak na dronie
w otchłań prawdy utajonej,
dla poetów wszak dostępnej.
Misji czuję mej spełnienie,
choć nie piszę coraz piękniej.