Ptaki złodzieje
a wraz z nimi myśli pełne poruszeń.
Odfrunęły milcząc jakby drzemały,
niczym nakarmione spokojem całe
- zatęskniłem szczerze - zacząłem kruszeć.
Zabrały obrazy te senno-bure
w lawinie przebłysków jednak czytelne.
Byłaś tam królową, ja byłem królem;
miłowaliśmy się namiętnie, czule.
Lecz śnienia odeszły cicho, subtelnie.
Poznałem upadek, zgniliznę serca,
duszy potępienie na wieczne czasy.
Poczułem jak smutek począł uśmiercać
Boga Ojca dzieło. Ech... Gra szydercza.
Teraz ptaki miłość wydrą z serc waszych.