Na zgliszczach
Co o przemijaniu piękna przypomina.
Tam, gdzie niegdyś świetność, przepych i wygoda
I gdzie rozkwitała młodość i uroda,
Gdzie stęsknione serce ciągle się wyrywa,
Lecz czas marsz żałobny na strunach wygrywa.
To tam się zdarzyły pełne czaru chwile,
Lecz gdzieś uleciały – taki ich przywilej.
Przebrzmiały na zawsze, jak zbłąkane echa.
Pamięć się z tęsknotą do nich wciąż uśmiecha.
Zapatrzeni w siebie, młodością szaleni,
Zaklęci w ruinach, ciągle tam żyjemy.
Wokół wszystko inne istnieć już przestało,
Nasze tchnienie tylko w ciszy pozostało.
Pokoik przytulny, w nim światło przyćmione,
Czułość spojrzeń, dłonie w uścisku splecione.
Miotam się w pułapce beznadziejnych wspomnień.
Lata wciąż mijają – starość puka do mnie.
Młodości nie zwróci żadnej mocy powiew
Póki śmierć nie domknie zapłakanych powiek.