Piękni
Spod dłuta mistrza rzeźby, Michała,
Ona zaś cudna jak Afrodyta,
Co z morskiej piany się wydostała.
Ścieżki im splotły się tak, jak dłonie,
Usta przysięgi czułe składały,
Miłość na zmysłach grała symfonie,
Oczy sekrety oczom zdradzały.
Lecz oto minął czas tej miłości,
Znów się ich drogi rozbiegły w świecie.
Ona się budzi pragnąc czułości,
O jego dotyk modli się szczerze,
Ale palce się w próżni błąkają,
Ramię przestrzenie puste ogarnia,
Oczy go w tłumie ludzi szukają
Bez skutku. Psiakrew! Co za męczarnia!