Erotyk XV
tak milcząc, dzień wygasa gdzieś na tle.
Czy odejść na czas pewien coś mi każe,
czy raczej zostać i podziwiać ciało twe ?
Z nagości kształtów czerpać jak ze źródła,
co łzą rozkoszy, kolorem lśni i tchnie ?
Pożądać, wielbić tak, by jasne skrzydła
chroniły nas przed jawą lub przed snem ?
Nie minie chwila, gdy głowę będę wtulał,
w twe piersi, co przybiorą poprzez noc.
I wszystkie drobne oraz ważne sprawy,
gdzieś się rozpłyną i stracą swoją moc.
Uśmiechasz się przez włosy rozsypane,
przeciągasz się pod dłonią tak jak kot.
Uwielbiasz, gdy cię pieszczę tam łakomie,
nim się dopali, świec żółtych jasny knot.
Choć nie wiem, dokąd drogi zaprowadzą,
czy zwiedzie nas iluzja, czy fałszywy głos,
to pragnę widzieć, patrzeć gdy bez wstydu,
jak Ewa leżysz, nieuchronnie kusząc los.
Skuszony, może pójdę w noc gwiaździstą,
i nie dostrzegę w samą porę, że już brzask.
Zmęczony, może zginę pośród śmiechów,
gdzie łatwych dziewcząt wabi oczu blask.
Niechaj zwątpienie nie zagości ani chwili,
jeśli serc naszych, porani grzechów cierń.
Powrócę, byś w ramionach mych zakwitła,
byśmy złączeni, zapadli w wieczny sen...