Uciekinier
między kłosami młodego zboża,
które swawolnie, o słońca brzasku
pachną miłością jak dziewka hoża.
Urwać się, głowę zasypać piaskiem,
zagłuszyć werble i tarabany.
Potem nad strugą, pod młodym laskiem
leżąc, na niebie liczyć barany.
Wieczorkiem usiąść na starej ławce,
niech ktoś zaśpiewa, ktoś ponarzeka
nie wiedząc że ja, po młodej trawce
boso zwyczajnie w świecie uciekam.
Krople wysiłku strząsnąć z czupryny
i czmychnąć gubiąc codzienne troski.
Pierwsze na krzaku znaleźć maliny
by nimi w wierszu przyprawić głoski.
Przy starym krzyżu zmówić zdrowaśkę,
choćby się wielu stukało w czoło.
Wspomnieć Beatę i miłą Kaśkę,
niech znowu serce bije wesoło.