Demokraci
gdy ktoś uważający się za porządnego
widząc krzywdę odwraca wzrok,
mówiąc że to jego nie dotyczy.
Historia niczym w beczce się kręci,
lecząc Deja Vu w ciasnej kajucie,
gdzie człowiek mimo swych szczerych chęci,
szuka zgubionych drzwi na wyczucie.
Co było niczym moda powraca,
chcąc swą dokończyć dawną fuszerkę.
Dwa kliny pije rano na kaca
i z serca robi do butów ścierkę
Wmawiają światu, „racja jest przy nas”,
wszak Bóg nas dzielnie wspiera swą siłą.
Uciekaj niczym płowa zwierzyna,
gdy nie chcesz stać się ciemną mogiłą.
Paragraf mamy już na każdego,
tylko nazwisko wpisać zostało.
Czeka już miejsce w „Piekle Dantego”,
tam robią wszystko żeby bolało.
Nikt się nie chwali. „Ja jestem czysty”.
Knebel w pysk, potem kielich goryczy.
"Prorok" cię zmierzy wzrokiem sadysty.
Wyśpiewasz to co sobie zażyczy.
Zagłodzić, potem zabrać koncesję,
nie ważne że są aż tacy liczni.
Sędzia opisał już ich obsesję
i to że nie są demokratyczni.
Kłamstwo się kłamstwem lekko przystroi,
pod ich się zasług listą podpisze.
Wzniosłą ideę w mózg tłuszczy wpoi,
a sepsę rzuci znów na afisze.
I wszystko cacy, tak mi się zdaje.
Jeszcze się garstkę krnąbrnych zakrzyczy,
wszak nie jest ważne kto głos oddaje,
lecz kto je potem przy urnach liczy.
Bo to walcząca jest demokracja,
jak dyktatura proletariatu.
Pałą w łeb, liczy się dominacja.
Gdy nie, to dadzą nam do wiwatu.
To wiekopomną będzie zasługą,
co wieniec rzuci nam na ramiona,
że w demokracji całkiem niedługo,
Białoruś uda się nam pokonać.
Czemu tłum tych co władzy ostoją
na krzywy zarost pokątnie psioczy?
Pewnie w swe lustra spojrzeć się boją,
bo im odbicie wciąż pluje w oczy.
Musiałem z kimś podzielić się swoim wzburzeniem.