Czar prysnął
Tych dwojga ludzi niegdyś sobie bliskich.
Gdzież się podziała dzika fascynacja
I pałające pożądaniem zmysły?
Tamten czar prysnął, jakby te wakacje
Sprzed laty, nigdy się nie wydarzyły.
Przeszłość się z czasem zmieniła w abstrakcję,
Obrazy wspomnień ostrość zatraciły.
Kiedy ich młodość umknęła ukradkiem,
A życie plany chytrze starło w nicość
I gdzie namiętność, co niby przypadkiem,
Niosła ich dawniej pod nieba granice?
Oczy przygasły i włos się posrebrzył,
Każde w odrębnej tkwi rzeczywistości.
To, co na mgnienie zaiskrzyło kiedyś,
Czas już spopielił i starł bez litości.
Bogaci dzisiaj w to piękno wewnętrzne,
Zahartowane pełnią człowieczeństwa,
Co lat dokłada i doświadczeń więcej,
Czasem spychając do skraju szaleństwa.
Milczą oboje, bo się wypaliły
Iskry pomiędzy słowami sypane.
Czas się pożegnać, łzy się przedawniły,
Zgasły spojrzenia w porę nie wskrzeszone.
Często tak bywa, że cud powszednieje
I ta reguła znów się potwierdziła,
Bo żadna magia przecież nie istnieje -
Zwykła iluzja ich zmysły zwodziła...