Tragedia Florystyczna
Piękne tulipany
Bo jestem w Sznownej Pani
Kwieciście zakochany
Choć deszcz, morsem kropli,
Wsród łez leśnej burzy
Miłosci ostry kolec...
Mi z róży wywróżył...
Pytał mnie biały storczyk;
"czy kocham swym sercem?"
"czy tylko tym kwiatem,
W mojej butonierce?..."
A Ja z bratków rodzina
W odcieniach błękitu
Mieszkałem na wielkiej łące
W gęstwinie zachwytu
Zatopiony w tej polnej
Przyrody filharmonii
Pośrod mnogości koloru
Oraz rasjkich woni
I patrzac na Panią w myślach
Kochając całym sobą
Skąpany w jesiennych liściach
Wielokolorowo
Lecz czasem zmienne życie
Czarę nagle przechyli
Krwawiąc brązem jesieni
Żółcienie żoknili
I żalem co wolno spływa
W rytm serca mego bicia
Żalem ponurych, samotnych,
Porannych kaw picia
I cóż mi z tych
Niezapominajek....?
Skoro mnie Pani już
Nie poznaje...?
Już Pani oczy
Nie do mnie sie śmieją
Umarł przebiśnieg
Ze słońca nadzieją
I krwawi w mym sercu
Kolca z róży rana...
Bo wiem że innego;
Pani tuli pana...