Płacze Pani Słowikowa
Bo pan Słowik tuż po pracy miał byc na kolacji
"Może mu się coś zdarzyło?
Może go napadli... może w klasie go pobili
I komórke skradli...
Wszak ta młodzież ni szacunku nie zna, ni etyki...
Co dopiero respekt dla...
Pana od muzyki?...
Tyle przecież słychać w TV o młodych przemocy
W szkołach, szkółkach i liceach, za dnia oraz w nocy
A mąż mój to takie chuchro! posturka malutka...
Gdy był młody, nie raz dał się, wystrychnąć na dudka.
Czekam... wszystko stygnie, krzepnie.
Zupka z muszych głowek
I salami robaczkowe, eskalopki z mrówek.
Żuczki zapiekane w cieście z tartą jarzębiną...
... Chyba dobrą jestem żoną?
Dobrą gospodynią?"
Nagle słychac śpiew, tonacje...
Cóz - troszke nieczystą...
To pan Słowik... idze?
Upadł!
Ptasie biedaczysko...
Lecz po chwili juz w drzwiach staje...
Jak szpak nawalony...
"byly ciecia.. ik!... ik!... budzetowe,
Zostalem zwolniony...
Więc by spłacić prąd, kablowkę -
Wybacz moje złoto -
Sprzedałem samochód i jestem piechotą.."