Oda do A
Brałem na dywanie
Brałem na kołdrze
Brałem na tapczanie
Brałem Cię na pralce
Siedząc, lub w salonie
Brałem cię na strychu
Brałem na balkonie
Brałem Cię w środku nocy
Brałem Cię nad ranem
Brałem pełen rozkoszy
Jak ciastko z marcepanem...
W niezliczonej ilości
Hoteli, namiotów,
Podczas wizyt gości
Czy pokazów lotów
W zagajniku, w lesie
W puszczy, borze, sadzie
Przy wietrze porywistym,
Obfitym opadzie.
Bywało iż w czasie burzy,
Przy pięknej pogodzie
Lub w pociągu w podrózy
Czasem na śniegu, lodzie...
Brałem Cię na plaży
Brałem nad jeziorem
Na krakowskich Plantach
Nad Wisły zakolem
Brałem Cię w samochodzie
Choć wkurzony korkiem
Brałem w wielkich ilościach
Chciaż miałem kolkę
Brałem Cię z nienacka
Lub ostentacyjnie
Brałem czasem skrycie
Albo fantazyjnie
Brałem czasem w tramwaju
Choć ludzie patrzyli
Nie dbam co sobie myśleli
Nie dbam czy coś mówili...
Brałem Cię w całości,
Albo częściowo
Brałem wciąż odkrywając
Twą siłę na nowo
Brałem po kryjomu
Brałem pokazowo
Brałem czasami w domu
Czasem wyjazdowo
Brałem Cię czas cały
Ty się nie wzbraniałaś
Chociaż przełyk mały
Choć zmęczenie ciała
Brałem na całego
Na ból by przeminął
Brałem cię dnia każdego;
Moja aspiryno!