Myśli nieuładzone
i skryła ją pod płaszczem obietnic,
szarpane godziny...
senne, słone jak łzy,
zległy pokonane świtem.
Daj mi nadzieję na dobry dzień,
na jutro i na spokojny sen,
przegoń strach przed oddechem
i pomóż zrobić rano krok za próg.
Myśli czyste odkrywam po przebudzeniu,
nieskalane jeszcze gwarem świata.
W poszukiwaniu prawdy docieram do dna,
rozdarta między bytem i niebytem.
Boli myśl, oddech, ruch i świat boli,
choć bywam tak daleko od ludzi.
Przetrwać, nie zamykając się w sobie,
nie uciekać i nie gryźć ze złości.
Nie wypada, nie można, nie wolno ...
wolno zaczynam rozumieć.