Początek i koniec
stanęłam w drzwiach.
Jesteś! Jestem!
Wyobrażenie o Tobie
pulsuje we mnie,
rozkosznie rozlewa się
falą gorąca.
Twoje oczy błyszczą w ciemności.
Usta zwiedzione pierwszym pocałunkiem,
spijają czerwone wino
z twych warg,
kieliszek wiruje w mej dłoni
w rytmie oddechu.
Słyszysz...
bo słuchasz
najpiękniejszej muzyki -
naszej błękitnej rapsodii.
Deszcz cicho dzwoni
o parapet...
Czujesz bo całujesz,
trzymasz w ramionach.
Widzisz bo chcesz...
choć oczy masz zamknięte.
Oddajesz mi siebie, by móc
dostać w zamian słodki sen,
chwilę tylko dla ciebie
i pieszczotę dotąd niczyją.
Intensywność doznań wyrzuca
nasze ciała w górę i w dół
jak rozpędzony rollercoster.
Pragnienie przeistacza się
w spełnienie tylko na krótką chwilę,
bez skrupułów wdziera się między nas,
pozbawiając snu.
Wtulam się w ciebie,
mocno zamykajac oczy przed
forforyzujacym cyferblatem budzika.
Bezlitośnie wyłamujesz mu wskazówki.
Cóż z tego...
Czas mija nieubłaganie.
Spętani w ciasny kokon codzienności
musimy wrócić do swoich spraw.
Niech przemówi muzyka...
Pędzący jeźdźcy burzy
zmyją ostatnie ślady smutku.
Muzyka wypełni Ci serce.
Zapomnisz!
Zapomnisz kolor oczu,
smak warg,
zapach włosów i piegi.
Wszystko zapomnisz.
Zapomnę!
Zapomnę Twój smak,
dłoni cień na moim brzuchu,
zapach cynamonu,
kroplę kawy na koszuli.
Ta miłość spadła nam z nieba,
tylko na chwilę,
wiedzieliśmy oboje, że
nie ma przyszłości.