do dołu nogami
podobno piękno jest wieczne
tylko my - śmiertelny duet - umieramy
każdego wieczora. walę głową w obłoki
czekając na nagłe zaćmienie
żarówki. w ramach cichego protestu
wyłamuję pod kołdrą palce. rankiem
szukam miłości przez szkło
powiększające ale pewnie zgubiła się
w praniu. wpadła w wir
i wciągnęło ją w czarną dziurę
nie chcę być martwa jak twoje oczy
ślizgające się po mnie przypadkiem
jestem tu żyję. zapłacz czasem ze mną
nad rozlanym mlekiem