Lot mglisty gór drzewnych polami
siąknę z powietrza,
mgłami,
zbarwionymi snem powolnym
głów zielonych,
ponad borem lecę
i oddycham głęboko,
w szumie wypatruję uchem
pieśni mar nocnych
iglaki z zaskoczenia mnie wzięły
nie strasząc aż tak wzrostem
pośród czerni nocy
gdy wpadłem w ich objęcia
niekoniecznie chcący
i w dal tak ciągnę dalej
chłód gór,
szczyty pięt im ściska
gdzieś wśród borów i lasów,
starą wiejską drogą,
z dziurami liczniejszymi
niż rękoma do pracy
gdzieś wśród borów i lasów,
między sobą a sobą
lot swój w ciemności niosę
lot swój przez góry przeklęty