Gwiezdna eskadra 4
Admirał stał pochylony się nad biurkiem w swojej kajucie. Na blacie leżały poukładane, metalowe elementy. Paul błyskawicznie łapał kolejne z nich i coś budował w dłoniach przy akompaniamencie metalicznych chrzęstów i trzasków. Gdy skończył wyprostował się i spojrzał na zegarek.
- Trzydzieści sekund. Mruknął do siebie z zadowoleniem. - Wciąż nie wyszedłem z wprawy.
Po czym schował złożony pistolet do szuflady.
- Serce… Rozległ się mięciutki głos tuż przy jego uchu.
W tym momencie Elizabeth położyła mu swoją głowę na ramieniu i od tyłu objęła go ramionami.
- Rozpakowałaś już się kochanie? Zapytał Paul.
- Tak, ale co nieco bym zmieniła w kajucie.
Mężczyzna roześmiał się szczerze.
Rozległ się dźwięk interkomu.
- Przepraszam cię kochanie. Powiedział po czym przyciskiem włączył komunikator.
- Admirale… Nadaje drużyna Asów. Poinformował głos.
- Przełączcie do mnie! Rozkazał dowódca.
Po chwili w kajucie rozległ się głos Steve'a zagłuszany hukiem z broni krótkiej i seriami z karabinków.
- Admirale! Melduję, że jesteśmy pod ostrzałem. Wywiad zawiódł! Planeta miała być czysta!
- Natychmiast przerwać misję!!! Krzyknął dowódca.
- Proszę o powtórzenie. Odezwał się Steve.
- Przerwać misję!!! Wycofajcie się do miejsca katastrofy. Stamtąd was podejmiemy! Bez odbioru!
Paul wyłączył interkom i poczuł wzrok Elizabeth na swoich plecach. Odwrócił się. Stała tam zalękniona. Chciał coś powiedzieć, otworzył usta, ale ona po prostu podeszła i przytuliła się do niego.
- Wszędzie tam gdzie ty. Powiedziała cicho.