Rejonowy inspektorat poetycki
Wpadli do meliny kopa dali z buta
Drzwi się rozwaliły dużo było huka
Złapali za mordę skuli kajdanami
Chwycili za grdykę przyciśli do ściany
Szedłem do centrali co jest niedaleko
Lecz wiedli meandry miasta nieznacznego
Aby brudny motłoch rzucał kamieniami
Znieważał opluwał oraz bił kijami
Prezes Aronowicz przed oblicze jego
Mąż znany z zapału wierszo - lirycznego
Wszyscy go kochają mąż uczony w wersach
Pełen destynacji pociągłej sylwetka
I mi paragrafu rzuca przestępstwami
Kto ma talent wielki uchyla w pisaniu
Pałą dać na odlew zmusić do płodzenia
Poezji przenośni onomatopeja
Dużo mnie wyzywał szarpał też rękami
Balem się że brzydka sprawa się objawi
Tortur różnorakich zerwać paznokciami
Przypalanie ogniem rażenie prądami
Prokurator miejski cmokał on ustami
Mówił - on ubije ciebie łeb rozwali
Aż mnie to znudziło umów podpisany
Ile co miesiąca utwór napisany