Rozterki Pani Sowy
i do drzwi dość głośno puka.
Wstawaj żuku Hieronimie
zanim cały dzień upłynie.
Wyjdź na słońce i na trawę,
zaczynamy wnet zabawę.
Chwila, moment Pani sowo
dzień zaczynam zawsze z głową.
Bez pośpiechu, ze spokojem,
jem śniadanie, nerwy koję.
Potem czas mam na prasówkę
zanim spotkam Panią sówkę.
Zatem daj mi kwadrans mały,
po kwadransie się spotkamy.
Cierpliwości brak jest sowie,
łapką drapie się po głowie.
Patrzy w niebo i na łąkę,
widzi wróbla i biedronkę.
Ich namawia na zabawę,
w berka na zielonej trawie.
Wstępnie nawet są na tak,
ale innych chętnych brak.
Nawet żaba jej odmawia
ot niewdzięczność wielka żabia.
Zając lęka się wszystkiego
więc odmawia i cóż z tego?
Nadal nie ma chętnych wcale
by poświęcić dzień zabawie.
Dzięcioł usiadł na pniu sosny,
wielce dzisiaj jest radosny.
Z sową jednak gadać nie chce
choć ta ego jego łechce.
Pani sowa poszła spać,
nie wiem kiedy zechce wstać.