Serce w sztormie
fala z furią o brzegi się ciska,
burza rozdziera przestrzenie na strzępy,
serce się chwieje wśród piorunów tępych.
Sztorm łamie drzewa, ulica zamiera,
ciemność jak wąż o duszę się wspiera,
chaos się wdziera jak krzyk bez odwrotu,
zabiera spokój, zostawia cień głodu.
Lecz w ogniu smutku, gdy gniew mnie przenika,
masz mnie — i tkwię w tym do samego krzyku,
ostatni błysk rozżarza się w mroku,
iskra nadziei wybija się z toku.
Czas jak brama otwiera płomienie,
historia rodzi się z krzykiem, drżeniem,
początek nowy w burzowym wybuchu,
serce odnajdzie swe światło po huku.