Na pozór
czekam, co mi przyniosą
dni, które bez przerwy
chaos i spokój na przemian niosą.
A ja Ciebie, Panie, proszę,
nie zostawiaj mnie w tej próbie.
Na chwilę tylko usiądę,
nim upadnę — w drogę znów wyruszę.
Czekam tej burzy, obiecane mam,
że po niej spokój zagości,
nie dla pozoru życia, z marzeń
szytym schować się pokoju.
Nie poznaję tej drogi,
zmęczona w kółko na niej błądzę.
Nie znam kolejnych kroków,
po omacku, na przełaj się wiodąc.
Ja tu, mój Ojcze, na chwilę przysiądę,
poobserwuję, jak w pogoni
autostradą myśli, a ta
jedna wciąż wlecze się powoli.
