Oblężenie
obchodziłem moje Jerycho,
każdego dnia dmiąc
w róg barani i patrząc
na zakurzony tron
Jahwe.
Dni
łatwo było pomylić
z latami, a myśli z piaskiem
rozedrganej pustyni.
Moi zwiadowcy
nigdy nie wrócili z miasta,
a zamiast wojennego okrzyku,
w ustach moich zamieszkała skarga,
ułożona z sylogizmów.
Adonaj! Adonaj!
Gdzie Twoje zwycięstwo
i moje obiecane
łupy?
Zapach jarmarku
przenika nawet zamknięte bramy,
a łopot proporców
nie przydaje się na nic,
jeśli nie niosą ich
zwycięzcy.
Mury nie runęły,
a ręka Pana
zajęta była obcymi mi
sprawami.
Niezdobyte miasta
są jak rozmowy,
do których zabrakło odwagi,
albo jak kobiety, których spojrzenia
zamieniły się w pamięci
w bolące znaki
zapytania.