Ryszard Milczewski-Bruno (1940-1979)
z peerelowskiej mordowni
przeżuwający kiszkę podgardlaną
pisze wiersz,
patrząc na obłą bufetową,
trochę podobną
do tłustej zakonnicy
z Piekła Boscha.
Bożę, Boże
dlaczego tu tak brzydko
i ciemno. Wódka się kończy,
a wszelką metafizykę
wessało w szczeliny
brudnej podłogi,
niczym w socjalistyczne
zaświaty.
Poeta walczy
o piękno, a tu ani ptaka
ani warkocza, za to kwaśny
zapach kapusty, też prawdziwy
jak słowa nabazgrane,
z wiarą przecież,
na odwrocie poplamionego
rachunku.
Nie wiem tylko
jak tu dopasować
do tego całego bajzlu
twoje subtelne ornamenty słowne
i metafory, latające
niczym kolorowe papugi
nad szarymi beretami
robotników rolnych.