Listy do B
Długiej podróży jestem w niebie,
Jakoś mi jednak smutno, bo sam
Jestem i nie ma przy mnie Ciebie.
Podobnie tu jest, jak na ziemi,
I mam u ramion parę skrzydeł…
Powinienem być szczęśliwy, lecz
Nie mogę... bez Twoich kadzideł.
Piszę listy, piszę, i co dzień
Zawieszam, na jedwabnych chmurkach,
Dmucham w nie i lekko popycham,
Płyną w dal… fruną jak po sznurkach.
Płyną… fruną… nie wiem sam dokąd,
Żegnam je w głębokim ukłonie,
I malutką mam nadzieję, że
Choć jeden trafi w Twoje dłonie.
Najpiękniejsze słowa piszę, by
Listom i chmurkom lekko było,
Żeby im, mych uczuć w nadmiarze,
Szybko nosić się nie znudziło.
Kiedyś Bóg do mnie zagadał, jak
Mijał mnie rankiem na spacerze
- Jak już znajdziesz swą ukochaną,
Przybędę do was na wieczerzę.
Odchodząc przez ramię zaś rzucił,
- Wieczorami gustuję w chlebie,
- I nie zapraszaj mnie… Ja będę
Wiedział o tym, szybciej od Ciebie.
Raduje się moje serce, lecz
Co teraz z mym sekretem będzie?
To już nie sekret! Wszyscy wiedzą!
Że po niebie, szukam Cię wszędzie.
Biegnę teraz, zapasy zrobić,
Worek mąki pszennej i żytniej,
Słój miodu, mleko, owoce... Oj!
Z umiarem! Bez przesady zbytniej!
Dla Boga chleb upiekę biały,
Toć zrobię go, nie byle komu,
Dla Ciebie zaś brązowy, byś się
Poczuła, jak u siebie w domu.
Do wieczerzy stół nakryję i
Zastawię go jedzeniem hojnie,
I czerwone wino podam, by
Wytwornie było i dostojnie.
A teraz pakuję posiłek,
Książki… i do tego cierpliwość,
U bram Raju czekam na Ciebie...
W czekaniu pomoże mi miłość…