Heroes Might and Magic
patrzę! A tu Konrad z Bogiem strzelają do się wzrokiem.
Altruista wsparty o siłę uniesienia.
Bóg zaś strzela z fundamentów nieba.
Mkną wypalone gwiazdy z tajemniczych broni.
Duma śmiertelnika kipi, determinacja go chroni.
Obaj pragną tego samego, poróżnia ich tylko sposób.
Ale bohater ma być jeden, nie więcej osób.
Pojedynek to nie lada, maluczki bije się z Bogiem.
Wolą są równi, więc niezależnie od wyniku nie będą sobie wrogiem.
I jeden, i drugi zamiary ma szlachetne –
Tryumf nad niedobrem co ludzi oślepia.
I jeden, i drugi wycierpiał pamiętne,
A teraz jeden w drugiego wzrok kamienny wlepia.
Z wielkości obu zrodziły się pretensje,
co zmajstrowały strzelaninę podczas cichej nocy.
Konrad widzi, że Bóg tylko patrzy, a przecież bierze pensję.
Najwyższy zaś twierdzi, iż zemsta pozbawiona jest mocy.
Stanęli więc naprzeciw, niczym rewolwerowcy,
w obronie złotej myśli – to też Eldorado.
Chociaż przeszli wiele nasi dwaj wędrowcy,
jednemu z życiem przyjdzie się rozstać na noc.
Lecz ów koniec to tylko protokół,
jako sprawy bez precedensu do niebnego archiwum.
Muszą sprawę skłamać, bo szum będzie wokół.
A w przyszłości końca nie będzie dziwom.
Obaj mają na uwadze, że gdyby nie ten drugi,
byliby jak bez ręki, bez jutrzenki co dzień zwiastuje.
Strzelają zatem na oślep jak kosmos szeroki długi.
Ale żaden bić się nie chce i żaden nie spiskuje.
Bóg wie, że gdyby nie Konrad nie byłby Bogiem.
Konrad bez Boga to jakby nie Konrad.
Toteż stawiają siebie na trwogę
i po kryjomu spisują kontrakt:
Strzelać tak, by się czego nie nabawić.
Chory świat jak najszybciej uzdrowić.
Skłamać sprawę to, co powyżej.
Bóg ma nie przysypiać przy tym, co niżej.
Konrad zobowiązuje się uważać na słowa.
No i to tyle, ot cała umowa.
Lecz co się strachu ludzie najedli.
A co anioły i wszyscy święci.
Obaj herosi ich w pole wywiedli.
Tomasze zaś zgoła trochę pobledli.
No bo jak można paktować z grzesznikiem!
Lista jego długa, mimo że człek nieprzeciętny!
Bóg na sklepieniu błyskawicą skreślił:
-Owszem Panowie, ale to Grzesznik piękny.