Dorożka
pióro gęsie wpinasz w głowę,
bat cudownie na zaprzęgu się gnie,
garść przeżyć z pięknym woźnicą za stówę.
W niecierpliwych rękach, szeptach
na rozstaju ud przystanęli na moment.
Atłasowej poduszki bezwstyd pąsowy
w wilgotnych miejscach ciężko o trwogę
Trąc wrzos o paproć, bez o kwitnące kasztany
parasolkę posiać a wiatr niech rwie kapelusik
woźnica co zaprzęgła tego nieśmiałego pana
batem smagając krzyki na nim wymusi…
Aby naturze oddać hołd co jej się należy
igły zabrać we włosy i puste wciąż koszyki,
w czarownym miejscu ludziobranie
zafundowały dwa niepoprawne smyki
W tę świadomość dorożką wyruszyć niecodzienną
w poszukiwanie ciągle nowych wciąż granic.
Spróbować zrozumieć przyciągania odmienność
patyk bliskości dzierżąc - wytyczają pani i panicz.
Co być może nigdy nie wpadliby na siebie
gdyby nie kaprys losu, drwina, przewrotny sen.
Stukot obcasów, zabłąkany neuron, feromon.
Magnes trzymany w dłoni przez jej uroczy cień.
Takie przejażdżki nie zdarzają się co dzień.
Rżenie, wierzganie, galop i tentent za żebrami.
To rzut błyszczącej kostki oczu
pcha ku sobie tych, co się wcześniej nie spotkali.
Zatem co czynić? Jechać, nie jechać? Pióro gęsi zwrócić nie używane?
Czy zwinąć zapach, bat, rozmach uczuć, rozprzęgać konie?
Dorożkę wysprzątać z pąków pragnień, zdarzeń?
Pozwolić jedyny raz napłakać mu w Te dłonie?