Walc nocnych tramwajów
wydzwaniają melodię
to walc
Gdy do do tańca mnie proszą wgryzam się w ciemne moce
zagłębiając się w srebro
i mrok
Księżyc niby latarnia sny srebrzyste uwalnia
tutaj można cię spotkać
nie raz
Wczoraj miękka jak kotka dzisiaj wciąż jeszcze słodka
nie rozdajesz miłości
chcesz - płać
A w zaułku przechodzień skrada się niczym złodziej
i strzęp mroku przesłonił
mu twarz
Rtęcią brzytwa skapuje gdy z księżycem flirtuje
może rtęcią a może
też krwią
Uwierz nie chcesz go spotkać więc uciekaj stąd kotko
on w piwnicy trofea
swe ma
Niedaleko w kartonie humpty dumpty wciąż drzemie
bo wszak nie ma jak własny
mieć dom
Trzej amigos w potrzebie w butelkowej zalewie
treść wyssali i gryzą
już szkło
Gdzieś w wieczności za murem pogrążeni w sny bure
kumple trzech muszkieterów
piach żrą
W okno zagląda cisza w walcu wagon kołysze
a ta cisza za oknem
aż łka
Pędzi nocnym tramwajem pisze wiersz na kolanie
zagubiony pasażer
to ja