Ze strachem przy jednym stole
pełna miska przy róż flakonie.
Oczyszczam się tu i teraz,
witam stół bez ciebie.
Rozwadniam się, ginę miarowo.
Ciężkie powietrze opluwa policzki.
Trwam jak samotny okręt,
obmyty solą - ponad stan.
Poprawiam fryzurę;
może ktoś zauważy.
Wstrzymuję się od westchnień
- na talerzu uczuć skrawki.
Spoglądam na nasze zdjęcie;
realizm zamknięty w ramki.
Wieczór odbiera mu blaski,
pozostaje tylko zarys.
Wypalam resztki nadziei,
na krześle siedzi już strach.
Nie zapraszałem go,
ale zamiast ciebie
będzie ze mną jadł.