Kot i jego wrogowie cz 3 z ?
-Ta twoja młoda podopieczna powoli dorasta. Jak tak dalej pójdzie to i ona przyprowadzi ci kociaki – powiedziała z przekąsem gospodyni. To co, nie ma na nią amatorów -zapytała po chwili milczenia?
-Jakoś się nie trafił – odparł gospodarz.
-I co, tak spokojnie podchodzisz do tego?
-A co mam zrobić, wyczarować jej nowy dom?
-Tak to jest jak się kociego ojca ma za męża. Wybacz, ale powiem ci dobitnie. Do wora i do jeziora, bo ja tu nie mam zamiaru przytuliska dla kotów zakładać. No chyba że chcesz do powiatu jechać do schroniska. Tam ją wyczyszczą i wsadzą do klatki. Nie wiem czy to dla niej będzie lepsze rozwiązanie. Myślę że do końca tygodnia się z tym uwiniesz, bo jak nie to ja sama się tym zajmę.
Na tym właściwie dyskusja się zakończyła, gdyż prawdę mówiąc gospodarz nie miał żadnych argumentów w danym temacie konwersacji ze swoją przebojową połowicą. Zabrał się czym prędzej i ruszył do stodoły, czyli tam gdzie akurat jej nie było, by w ciszy przemyśleć cały problem. Z rozmyślań wyszedł bogatszy o świadomość, iż w kwestii formalnej to żona właściwie ma rację, lecz i to że przez te kilka dni które pozostały do końca tygodnia musi się na tyle sprężyć, by dla Sprytki znaleźć nowe lokum. Czym prędzej odnowił ogłoszenie. Wstawił kolejne milusie zdjęcia, które zręcznie podparł informacją, że jest grzeczna, miła i łowna, tak że idealnie zabezpieczy obejście od wszelkiego rodzaju gryzoni. Gdziekolwiek by pojechał załatwiając codzienne obowiązki wszędzie nie omieszkał się zapytać o to czy ktoś nie chciałby przygarnąć miłego futrzastego przyjaciela. Niestety odzew na jego wołanie był najczęściej zerowy, a i czas do końca tygodnia przeciekał niczym woda przez jutowy worek. W końcu nadeszła niedziela, która niestety również nie zmieniła nic w temacie przyszłości Sprytki. Gospodarz po tym jak utracił wszelkie nadzieje wyszedł przed dom z miseczką mleka. Koty jakby na to czekały i zaraz pojawiły się wokół krynicy białego nektaru. Człowiek długo gładził ich sierść spracowana dłonią, by w końcu podnieść Sprytkę do góry i przytulić do serca.
-Czas się kochana pożegnać -powiedział drżącym głosem i ruszył w stronę starego samochodu, który stał obok bramy.
Sprytka pełna ufności przytulała się do niego, gdyż w końcu był jej niewolnikiem. Jednak gdy wsiedli do pojazdu, i hałaśliwie zatrzasnął za sobą drzwi w jej małej kociej główce przypomniały się słowa matki, która kiedyś tam mówiła iż ten warczący potwór to nic dobrego a i człowiek czasem z niewolnika zmienia się z potwora. Czym prędzej wyślizgnęła się z rąk gospodarza i skoczyła w kąt pojazdu. Czując że on rusza z miejsca z warkotem próbowała wydostać się na zewnątrz, jednak jej skok zakończył się na szybie zamkniętego okna.
-Nie bój się mała. Dasz sobie radę. Zagryzłaś szczura to nic cię nie pokona - mówił człowiek miłym głosem, tak jakby szukał sam dla siebie usprawiedliwienia.
Przerażone zwierzę skryło się w samym najciemniejszym rogu pojazdu i z trwogą czekało na to co się wydarzy. Podróż trwała jakieś dziesięć minut ludzkiego czasu, które dla kotki ciągnęły się niczym tygodnie i lata. Za oknem powoli zaczęły pojawiać się światła, które intensywnie rozświetlały szarość wieczoru ostatnich dni sierpnia. Wjechali do niewielkiego miasteczka i przez chwilę krążyli po ulicach by znaleźć najbardziej korzystne miejsce. W końcu samochód zatrzymał się na niewielkim parkingu i wewnątrz zapadła złowieszcza cisza. Przerwał ją w końcu głos gospodarza.
-Próbowałem poszukać dla ciebie lokum, lecz niestety nie udało mi się – mówił w ciemność kabiny. Liczę na to że ty będziesz sprytniejsza. Żegnaj mała -rzekł i otworzył drzwi na oścież. Nagle do środka wdarła się mieszanina dziwnych zapachów i zaatakowała koci nosek. Jakiś apetyczny rodzaj spalenizny i jedzenia połączona z nutą woni, którą pamiętała z czasu walki ze szczurem, a także dziwna nuta wolności i czegoś niepoznanego, co uporczywie woła i wciąga niczym śpiew syreny. Gdy ten aromat łamiąc wszelki opór na swojej drodze dotarł do jej kociego serduszka w te pędy wyskoczyła z pojazdu i pognała w stronę najbliższych zarośli. Żegnał ją wzrok gospodarza i życzenie, „bądź szczęśliwa”, które popłynęły w ślad za nią.
Noc całą spędziła na ostrożnym poznawaniu najbliższej okolicy. Tyle tam było nowych śladów i zapachów, że chcąc nie-chcąc zamieniła się w stu procentową ostrożność. Łapki stawiała delikatnie, a wibrysy zbierały wszystkie, nawet najdelikatniejsze bodźce. Nie była głodna bo i mleko z gospodarskiej miski jeszcze chlupało w jej brzuszku, a i teren okazał się wyjątkowo bogaty we wszelkiego rodzaju małe gryzonie. Każdy swój ślad zaznaczała nutka zapachową, tak by w sytuacji zagrożenia wiedzieć w którą stronę się wycofać. Przeskakiwała płoty i przechodziła jezdnię poznając z zaciekawieniem ten dotąd nieznany świat. Gdzieś z dala dobiegały ją szczekania psów, ale były tak dalekie że nie za bardzo ją trwożyły. W końcu poczuła zmęczenie i zaczęła rozglądać się za miejscem na odpoczynek. Znalazło się w końcu takie pod daszkiem osłaniającym stertę drewna opałowego. Wspięła się na sam jego szczyt i odnalazła płaska półeczkę stworzoną przez jedne z przerąbanych polan i na niej rozłożyła się całkiem wygodnie. Odpoczynek jednak nie trwał zbyt długo, gdyż nagle usłyszała że ktoś wspina się w jej kierunku. Zerwała się na równe łapy i najeżyła wszystkie włosy na futrze. Tak jak to od zarania dziejów robią koty by okazać się większe i przestraszyć tym swojego przeciwnika.
-Miał! -zawołała z agresja w głosie oznajmiając, że jest tu i akurat nie życzy sobie żadnych odwiedzin.
-Miaał! -odpowiedział równie agresywny głos z ciemności oznajmiający, że to miejsce ma już swojego właściciela, który akurat zapragnął odpoczynku.
-Miiał! -odpowiedziała Sprytka wyrażając swoją dezaprobatę i dodając że ma ostre pazury których nie zamierza chować w poduszkach.
-Mmiał! – odpowiedział głos pytając. A kim ty jesteś i skąd się tu wzięłaś bo twój zapach wydaje mi się dziwnie znajomy?
Sprytka po tych słowach powoli, drugą stroną sterty zeszła i niepostrzeżenie stanęła za ogonem agresywnego głosu.
-Plama, to ty?- zawołała uradowana.
-To zależy kto pyta?-odpowiedziała niezbyt grzecznie, jednak już po chwili rozpoznała filuterny łebek Sprytki, gdy ta stanęła w miejscy bardziej oświetlonym.
Takie spotkania w kocim świecie nie zawsze należą do przyjemnych, gdyż dość często więzy krwi zagłusza instynkt terytorialny. Tym razem jednak obeszło się bez razów dawanych uzbrojoną łapą, a kocia konwersacje skupiła się na wzajemnych otarciach i przekazaniu najnowszych wieści.
-Czemu masz przycięte uszy? -zapytała Sprytka obserwując siostrę.
-To ty nic nie wiesz? -odparła pytaniem. „Wyczyściła mnie” moja niewolnica zaraz po tym jak zabrała od gospodarzy. Zawiozła do kociego doktora i tam uśpili mnie, a gdy się obudziłam miałam małe nacięcia na brzuchu i przycięte uszy. Chcieli być pewni że już nie będę miała dzieci. Teraz jestem jak taka miaucząca maskotka. A uszy przycinają by mnie nie dopadł łapacz bezdomnych kotów. Teraz tylko ty z całej naszej rodziny możesz mieć potomków, oczywiście jeśli cie wcześniej hycel nie złapie. A i ty widzę że masz nacięcie na uchu. Co się stało?
-A to taka pozostałość po walce ze szczurem. Mówili że to jakiś królewicz, ale sczezł jak najzwyklejszy goło-ogoniasty.
-Co, to ty? Ty załatwiłaś następcę szczurzego króla -zapytała odrobinę z szacunkiem i nutka przerażenia? Wiesz jakie było zamieszanie. Nawet sam król wyszedł ze swojej czeluści, a robi to wyjątkowo rzadko i szukał swego następcy. Dopiero jak dowiedział się o jego losie wrócił w kanały. Nie chwal się proszę tym przed nikim, a najlepiej zapomnij że kiedykolwiek to się wydarzyło bo będziesz miała przechlapane. A co ty właściwie tu robisz? Co u naszej matki? Opowiadaj.