Sufit
całe kaniony, łańcuchy górskie tych moich antypodów na których nie stanęła
jeszcze ludzka stopa. Tym bardziej dopinguję muchom, pająkom, komarom.
Smugi pajęczyn, jak rzeki, lub chmury. Ile przed-sennych, bezsennych myśli
wchłonęły?
Potrafię jedynie, jak John Glenn do księżyca - przymierzyć stopę do tego
mojego kontynentu. Poczyniłem obserwacje jego mieszkańców. Dzieło w
VI tomach, pewnie słyszeliście? Spisane podczas moich wypraw, nocą.
Ci mieszkańcy - sufitu, czy jak tam zwać tę krainę, tych moich antypodów -
liczą wspak czas: od śmierci do narodzin. Podobnie jak Aborygeni swoją
przeszłość nazywają "Czasem snu" swoje życie.