Kapitaliści
obok pięknego krzaka kaliny,
racząc się w letni czas miłym chłodem
dwóch dziadków łowi tłuściutkie liny.
Dym machorkowy w płucach leniwie,
kręcił zawiłe swe wygibasy,
a oni pili bimber łapczywie
dzieląc się pętem suchej kiełbasy.
Pasmatryj Wańka, mówi w przód Sasza.
Pabiedy już się nam żarzy łuna.
Nie nada czorta ani Judasza,
by zwyciężyła w końcu komuna.
Nie w Rosji tylko hen w Europie,
niechaj cię zbytnio to nie frasuje.
Tam gdzie się wącha zeschłe konopie
i dwóch facetów sobie ślubuje.
A w Cerkwiach robią huczne bankiety.
gdyż sercach ludziom zabito Boga.
Smakują im tam z trawy kotlety
i dziury robią w portkach na nogach.
Również jak u nas, tak i w Brukseli
chcą władzę trzymać ponad stranami.
Kto mieć się inne zdanie ośmieli
zgnębią go oraz zwą faszystami.
Dzieci nie robią nic i się tuczą,
do takich czasów przyszło nam dożyć,
że w szkołach głównie na lekcjach uczą,
jak z większą frajdą można chędożyć.
Wańka zaś odrzekł. Marna to łuna.
Szczęście do końca się nam nie ziści.
Bo choć w Brukseli rządzi komuna,
to u nas ciągle kapitaliści.