lotnia
nie uniosę nędzy i nie zbawię świata
oprócz własnej duszy której ciągle mało
przestrzeni po której można zmysłem latać
opuszczając ziemskie stetryczałe ciało
ona - myśl swobodna jest jak orzeł w locie
ją nie trawią wojny i pokój nie nęci
dla niej toczę korpus na nogach choć w błocie
i wybaczam wszystkie zmarnowane treści
bez niej jestem tylko workiem na pieniądze
których głębia pusta i czasu niewarta
nie wybawię świata . nie uniosę nędzy
ale żyję póki duszy lotów starcza
.
jestem dla świata pyłkiem na wietrze
historii która wciąż mnie dotyka
i treść rozwija wierząc że jeszcze
radość odnowi stężały klimat
wspólnych oddechów i marnych czynów
co zaczerniły karty historii
dla których jestem tylko jak duch
tańczący pośród słów alegorii
który marzeniom daje potęgę
wierząc że można naprawić jeszcze
choćby najmniejszą gruszkę na wierzbie
nawet gdy jest się pyłkiem na wietrze
.
chciałabym uciec na koniec świata
gdzie się początek nowy otwiera
by móc od nowa uczyć się latać
i marnotrawić srebro w literach
co w alfabecie złotem poczęte
stworzyły wielkość historii świata
i wciąż czekają za widnokręgiem
aby nas uczyć od nowa latać
cóż . więc cierpliwie czekam na kolej
w dal autostrady którą do nieba
podążam wiernie poezji słowem
bo to mocniejsza we mnie potrzeba
niż kromka chleba którą mam w dłoni
by karmić ciało wątłe i słabe
chciałabym uciec lecz coś mi broni
i cicho szepcze że damy radę