baju-baju
przez poetów opiewaną
burz kosmicznych nawałnicą
i poezji mrocznej kanwą
świat bez ciebie byłby pusty
niczym martwe kalenice
domu w którym brak rozpusty
słów dla których toczysz życie
tam . na niebie niczym magik
który kocha smak poetów
wciąż zmieniając twarz swą bladą
w strofy nieskończonych przeczuć
.
wiem że mi nie uwierzysz
ale dzisiaj widziałam
jak malowało rzęsy
słońce gdy obok stałam
brzozy co wiatr liczyła
na liściach jak na palcach
a potem poprosiła
bym zatańczyła walca
w sukience spromienionej
tuszem co opadł z góry
rzęs twarzy rozświetlonej
słońca co gdzieś zza chmury
puszczało do mnie oko
i z brzozą weszło w zmowę
że póki jestem obok
bajek to wszystko mogę
wiem że mi nie uwierzysz
lecz było tak naprawdę
taka jest siła przeżyć
gdy w sercu miewasz magię
.
wskoczył na poduszkę zając
i w puchowej łące kica
w stronę oczu podążając
co wpatrzone w tło księżyca
zapomniały o marchewce
obiecanej pod poduszkę
tej co zając chciał naprędce
schrupać sobie tuż nad uszkiem
mojej fizjonomii która
to wymyśla owe bzdury
odpowiedzi szuka w chmurach
który zając . który . który?
tylko jeden ten bez wąsów
co wybacza brak marchewki
i bez żadnych próżnych dąsów
pokazuje jak jest krewki
nawet kiedy sztuka marna
ja niezmiennie zbieram ziarna
rozsypuję po próżnicy
nocą gdzieś na kalenicy... hej!