kowadełko
i spotkał diabła na swojej drodze
któremu ciepła było potrzeba
pomimo piekła co parzy srodze
spojrzał mi w oczy . skusił urokiem
czerwonych rogów i żarem serca
że aż mi skrzydła opadły bokiem
bo urodliwy to innowierca
ja pragnę lecieć a on z kopyta
pędzi przed siebie wyciąga ręce
spogląda na mnie i wciąż się pyta
czy tego żaru potrzeba więcej
więcej? się pytam i gładzę skrzydła
choć nadwątlone to jeszcze lotne
lecz zamiast lecieć znów wpadam w sidła
żeby umilić noce samotne
temu co wiarę swoją zaprzedał
za miękkość puchu i moc błękitu
tej co niechcący upadła z nieba
by twarde rogi miłością przekuć
- tea -
chwytam leciutko za ucho
aż w palcach poczuję dreszcze
przelewam je w szklanki próżność
a ona ciurlika że jeszcze
jeszcze parzona za krótko
bez aromatu być nie chce
więc hop za ucho leciutko
aż w palcach poczuję dreszcze
by przelać je w pustą szklankę
zabarwić kolorem duszy
tej najwierniejszej kochanki
zwyczajnych człowieczych wzruszeń
- kałamarz -
twoje pióro we mnie pisze
opowieści niedoraźne
przerywając senną ciszę
frazą w której pełno wrażeń
tak płochliwych jak cykoria
i tak skrytych jak milczenie
kiedy czuję ciebie do dna
kałamarza który drzemie
i wysennia się błękitnie
mimo wielu czarnych kropek
tam gdzie miłość wiernie kwitnie
pośród migdałowych spojrzeń