DYLEMATY
Że to jest chyba jakaś kpina,
Przecież nie da się wierszy pisać,
Tak po prostu, z marszu, co godzina.
Nie jestem z zawodu poetą,
Zajmuję się inną profesją,
Jedna mnie cieszy, druga karmi…
Nie mogę je straszyć secesją.
Klientelę miewam przeróżną,
I lista życzeń zawsze długa,
A schemat czasem taki - dzwoni,
Prosi, milczy i głupka struga.
Do tego jeszcze list z Urzędu…
Znów nagabują mnie szczepieniem,
Nie mam chwili by myśli skupić,
Ten stan napawa mnie zwątpieniem.
Wiem, że będzie lepiej jak tysiąc
Razy już bywało w przeszłości,
Po co włosy rwać z głowy, i tak
Ich nie ma… Niepotrzebne złości.
Na dziś, byłoby tyle, jutro
Pójdę za olśnieniem do parku,
By wziąć pióro do ręki, pisać,
Znowu poczuć głowę na karku…