Jakbym to robił od dawna…
poczułem niewygodę,
jakbym przestał pasować
do swojej pościeli.
Wtedy zrozumiałem,
że zamieniłem się w ptaka,
chyba drapieżnego,
bo zamiast stóp, ujrzałem szpony
dość pokaźnej wielkości,
zaplątane w kołdrę.
Nie tracąc czasu,
wzbiłem się w powietrze,
ponad dachy domostw i drzew.
Leciałem powoli,
lekko poruszając skrzydłami.
Dziwnym wydało mi się,
że szybowałem tak sprawnie,
jakbym to robił od dawna.
Furkot piór sprawiał,
że radość z lotu była większa
niż mogłem się spodziewać.
Widziałem ludzi
udających się w różne miejsca
po swoje małe eureki i nagrody,
dzień nabierał rozpędu.