W Cieniu Andów
Zamykam za sobą Polskę.
Zostawiam cię w powietrzu,
które pachniało tobą -
zimą z twoich dłoni,
i kawą, którą piłaś,
przytrzymując filiżankę tak,
jakby ciepło miało zostać na dłużej,
jakby miało się gdzie podziać.
Cuzco - mówią, że to serce świata.
Moje zostało przy tobie,
przy twoim łóżku,
w tej wąskiej przestrzeni między poduszkami,
gdzie noc była zawsze o sekundę za krótka,
a ty śmiałaś się,
że chowasz sny
blisko ciała,
żeby nie zmarzły.
Tutaj lamy patrzą obojętnie.
Ich spojrzenia są płaskie,
nie znają dotyku ani zwłoki chwili.
A ja patrzę w niebo
i widzę twoją szyję -
tę chwilę tuż przed,
gdy odwracałaś się powoli,
jakbyś wiedziała,
że za moment świat się zatrzyma,
bo moje oczy znajdą drogę.
Myślę o tobie jak o dłoni przyłożonej do piersi tuż po zgaśnięciu światła —
jeszcze nie dotyka, a już zostawia ślad.
Jakby ciało zapamiętywało ciepło na zapas,
na drogę, na wysokość, na miejsca, gdzie powietrze jest rzadsze,
a serce musi bić za dwoje.
Piszę do ciebie listy myślami.
Kartkami są ściany hostelu,
chłodne nawet w południe.
Atramentem - mój brak ciebie,
który zbiera się pod skórą
jak napięcie przed dotykiem.
Czas płynie tu inaczej:
każdy dzień jest jednym twoim imieniem,
wypowiadanym szeptem,
żeby cisza nie nauczyła się go na pamięć.
Cuzco jest piękne.
Ale ty jesteś piękniejsza -
i to nie jest fraza.
To desperacja.
To jak powiedzieć:
niebo bez ciebie nie świeci,
tylko milczy światłem,
jak ciało, które pamięta ciepło
długo po tym,
gdy zgasła lampka.
Wracam.
Nie wiem kiedy.
Ale wracam do ciebie -
nie do kraju,
nie do miasta.
Do ust,
które znałem z bliska.
Do szeptów o trzeciej nad ranem,
gdy słowa były zbędne,
a oddech robił za obietnicę.
Do spojrzeń,
które rozbierały czas
z kolejnych warstw.
Czekaj.
Albo nie czekaj - tylko żyj.
Ja będę wracał w każdym śnie,
aż naprawdę wrócę.
I wtedy Cuzco będzie tylko nazwą,
a ty - całym kontynentem,
rozciągniętym pod moimi dłońmi,
którego nigdy
nie opuszczę.

Wiersz Miesiąca
Zaloguj się, aby móc zagłosować na Wiersz Miesiąca.