Bestia
Bo pustkę tam tylko zobaczysz
Zmrozi cię nagle spojrzenia chłód
I wpadniesz w studnię rozpaczy
A sztuczny uśmiech, który jak liść
Ma przyklejony do twarzy
Rząd kłów osłania, które chcą gryźć
Lecz nie chcą się jeszcze obnażyć
Zachowaj czujność gdy będzie szła
W twoim kierunku powoli
Choć nie wyczujesz w jej kroku zła
Ani udręki niewoli
Wszak nie jej wina, że jest kim jest
Bóg jej tę rolę przypisał
I choć jej samej trudno to znieść
Zrobi, co każe jej zwyczaj
Ten uśmiech nie zniknie z jej twarzy gdy już
Swe kły w twym sercu zatopi
A rozkosz się wleje do oczu jak tusz
Z twą krwią do ostatniej kropli
I pustkę rozpaczy wypełni do dna
Na jedną króciutką chwilę
I z ulgi westchnieniem zrzuci ciężar zła
I znów się poczuje motylem
Lecz nie wystarczy jej ten jeden raz
I z krwi twojej ofiara
Kolejnej zbrodni nadchodzi już czas
Goryczy wypełnia się czara
I znów się przyczai cichutko jak kot
I uśmiech przyklei zalotny
Lecz w oczach ta pustka pojawi się w lot
Ten głód śmiertelnie pierwotny
Więc gdy samotnie przez las będziesz szła
I w leśnej kniei się zgubisz
I mrok cię otoczy, i rozpacz, i mgła
A strach twą nadzieję ostudzi
I słowa przestrogi przypomną się w mig
I obraz wyświetli w twej głowie
Pomyślisz wtedy - ta bestia to wilk !
Nie ! Ta bestia to człowiek !