***( Pisałem wiersze...)
Pisałem wiersze
przeciwko śmierci i poezji
niezrozumiałej,
bo dni
były krótkie,
a prawdziwe pstrągi
coraz słabiej
widoczne
w wymyślonych strumieniach.
Nie lubiłem metafor,
bo po drugiej stronie słów
nie dawało się dotknąć
niczego
poza słowami.
Wstydziłem się
opisywania światów nieistniejących,
gdy w pobliskim lesie
czekały na wiersze
żywe ptaki
i drzewa
o łagodnych duszach.
Nie mogłem się doczekać
prawdziwych widoków Ziemi,
które od świtu
stroiły się dla mnie,
jak niecierpliwe panny
na wydaniu.
Wieczorami
siadywałem bezradny
wśród zakurzonych desygnatów,
wiedząc,
że większość słów
zużyto już
na stworzenie świata.
W czasach,
gdy jako dzielny wojownik,
wycinałem łuk z młodej leszczyny,
nie domyślałem się,
że będę mógł strzelić nim dalej
niż sięgną krajobrazy
spisane z pamięci
po latach.