Zesłana na świat
Tym co się gwiazdy tylko śniły
Oni opowiadali o podróżach kosmicznych
I w nadziei pełnią życia się cieszyli
Póki na własne oczy uszy i język
Jej nie doznali
Gdyby tylko radość jeszcze istniała
W pełnej nocy samotności
Szarość dopomina się o własne dzieci
Chcąc zamknąć usta słońcu
Pojawiając się zamiera
Ten kto przed chwilą się śmiał
Widząc ją nieładną
A może dla żartu jedyną
Ostania nadzieja w miłości
W tej szlachetnej ułudzie
Która wnet zbiera żniwa
Jeżeli nieszczera z niej bestia
Ta która była odrzucona
Zżera każdego od środka
I mimo swego niespełnienia
Staje się trochę silniejsza
A kiedy już pustka we wszystkich zostanie
Co śmiali się spojrzeć jej w twarz
Ona piękniejsza od damy
Nie bojąc się zrzucić swych szat
Zawładnie każdym sercem
Bezwzględnie opęta ich ciała
Rozedrze dusze bez zwłoki
Pozostawiając jedynie blady świat
Trwać będzie
Przechodzić ze świata na świat
Męki nie będzie końca
Ale to na zasłużył
Ten i tamten kat