Przyjęcie pod siódmym /5/
samotność jest gorsza
od piekła
osamotnienie gorsze
od śmierci
nadzieja choć się zwykle spóźnia
widzi to czego jeszcze
nie ma
lecz wszak i tak kiedyś
będzie...
***
Dzisiaj chciałem powiedzieć o tym, w co i tak nikt nie uwierzy. Żyjemy w czasach podejrzliwości - nikt nikomu nie ufa; tej wady charakteru nauczyli nas tak zwani mistrzowie podejrzliwości z zeszłego wieku, zwłaszcza Marks, Engels, a także Freud - wszyscy oni podejrzewali, że za fasadą społeczeństwa mieszczańskiego kryje się obłuda, hipokryzja i wszelkie najgorsze cechy, jakie może mieć człowiek.
Ale ja nie chciałem o tym; to co do tej pory napisałem to tylko rozbieg. Dzisiaj jestem na skoczni; chciałem skoczyć najdalej, jak się tylko da. Siedzę na ławce ustawionej najwyżej, jak się da. Mam skakać na skoczni 200-metrowej, przygotowując się do skoku skupiam się w sobie maksymalnie, bo wiem, że nie masz czasu; w tym momencie, kiedy czytasz te słowa mogłabyś przeczytać na przykład fragment jakieś innej książki; nie musi to być od razu Ewangelia - między moim pisaniem a ewangelią znajduje się autobus dobrych powieści. Lubię prozę dlatego, że wiersze tworzę zbyt łatwo. Jeżeli zadanie jest zbyt łatwe - frustruje, jeżeli jest niewykonalne - dołuje. Dlatego próbuję zmierzyć się z prozą, którą jest napisać trudniej; każdy twórca o tym wie, że napisanie powieści wyczerpuje bardziej niż rok tłuczenia kamieni w kopalni i nierzadko twórcy, którzy osiągnął wielki sukces płacą za to wielkim wyczerpaniem i depresją. Ale też nie o to chodzi - mam wrażenie, że to, o czym piszę, nie trafia do celu; nie wiem, czy też tak masz - chcesz coś napisać, masz coś na końcu języka, ale nic takiego, co pozwalałoby na rozpoczęcie utworu i jakieś sensowne zakończenie. Wydaje mi się, że przepis na literaturę powinien być prosty; ale gdyby był za prosty, zbyt wielu ludzi przestałoby prowadzić tramwaje w mieście i siadłoby za laptopa i pisało same hity sprzedażowe. Świat tak nie działa, piszących jest zawsze mniej niż czytających; każdy piszący jednocześnie czyta, ale nie każdy czytający pisze. Żyjąc na tym świecie już prawie pół wieku, przecież zapomniałem o czymś; mam wrażenie, że debiutuję nieustannie, takie wrażenie wiecznego debiutanta; dawniej debiut był wyraźną cezurą w biografii pisarza; dzisiaj nie wystarczy zadebiutować w jednym piśmie - trzeba w dwóch, trzech albo w dziesięciu; trzeba udzielać się w internecie na wielu stronach, a nie na jednej. To wszystko wywołuje w nas nadmiar wielości, w której nie ma jedności. Kiedyś było na odwrót - wszyscy mieli takie same chałaty, podobny dochód, podobne samochody i problem z głowy; nikt nikomu nie zazdrościł, bo nie było czego; dzisiaj ważne jest to, żeby mieć samochód lepszy od sąsiada. Takie Horyzonty ma większa część społeczeństwa; obliczam, że około 95%, a z tych pozostałych 5% około połowa to twórcy, a reszta… no cóż reszta ma najgorzej - to ci, co chodzą po śmietnikach i leżą w zimie na klatkach schodowych i nie mówię, że to jest ich wybór, ale wydaje mi się, że wielu z nich - gdyby chciało - odmieniłoby swoje życie na lepsze. Jestem przekonany, że da się pomóc każdej osobie na tej Ziemi; pomoc tylko musi być kompleksowa, nie może być jednostronna - albo tylko materialna albo tylko psychologiczna. I znowu zdryfowałem w kierunku, gdzie nie chciałem; już tak mam, że nie wiem do końca, dokąd prowadzi mnie pisanie i chyba nie chcę wiedzieć. Kiedyś gdzieś tam przecież postawiłem pierwszą literkę i kiedyś gdzieś tam postawię ostatnią. I nie wiem, czy to będzie kropka nad “i”, czy tajemniczy wielokropek…
***
wchodząc po schodach
liczę stopnie - pięćset
wielka katedra olśniewa
a my idziemy na wieżę
czytam graffiti po drodze
ktoś flamastrem napisał na ścianie
obok wyznań wiecznej dozgonnej
"Jesus lebt"
"Sucht Jesus!"
czasem najgłębsze prawdy
są skryte na wyciągnięcie
ręki
więcej prawdy na murze
niż w przepastnych tomach
Księgi...
***