Chwila
Kiczowata melodia, swą barwą przejęta,
co kosztuje kopiejkę, czasami pół centa,
niczym szkiełko stęsknione za blaskiem rubinu.
Z każdym dniem wciąż narasta głos sprzeciwu gminu.
Doktor który chciał leczyć zmienia się w pacjenta.
Szczurów coraz mnie biega po pustych okrętach,
wszak zarzutów wór ciężki i bezmiar bezczynu.
Jeszcze jadu dwie krople wyplute z zapałem.
Mały łyczek triumfu, co kilku upija.
Wczoraj studnia nadziei, dzisiaj sny zgorzkniałe,
a obawa marzenia plącze jak rakija
lana wartkim strumieniem i pita z zapałem.
Cieszcie się gdy trwa jeszcze, tak szybko przemija.