Kropla
choć niewielkich jest rozmiarów,
pełna buty, oraz gniewu
kropla wpadła wprost do zlewu.
Była północ, nocna cisza,
ona z duszą zaś derwisza,
mając gdzieś fakt iż to męczy
stuka, pluska, oraz brzęczy
wokół głosząc mokrą chwałę.
Jestem ta co drąży skałę!
Z każdym sobie w mig poradzę!
Przyjdzie mróz, to świat rozsadzę!
Gdy symfonia przechwał brzmiała,
w kubrak z piany się ubrała
i by zadać więcej szyku
siadła w górze na czajniku.
Dumnie patrzy dookoła.
W prawo krzyczy, w lewo woła.
Brzęczy z siłą strun gitary,
a jej siostry walą w gary.
Do rana by tak szalała,
lecz pani nie wytrzymała.
Wstała z łóżka, gary zmyła
I psotny kran dokręciła.
Zrobiła się cisza błoga,
a kropelka, olaboga
najwyraźniej ciut za karę,
zmieniła się w zwykłą parę.
Jeszcze morał wam wygłoszę.
Pogubisz płaszcz i kalosze,
łamiąc nogi, kark i chęci,
gdy ci zarząd kran przykręci.