jaskółki lot błękitny
wierzę w twoje proste słowa
w atramentu moc wciąż wierzę
gdy próbujesz kolorować
smutki życia na papierze
nad przestrzenią cię odwiedzam
między strofy serce wkładam
wciąż od nowa mit utwierdzam
tam gdzie mieszka snów ballada
wierzę wierzyć nie przestanę
w słów prostotę w jasność duszy
i nic na to nie poradzę
że liryce oddać muszę
dobroć która wiersz napędza
mimo wszystkich gwałtów świata
wciąż próbując czynić święto
i jak ptak próbując latać
wierzę w twoje słowa proste
na wzajemność wersów liczę
które będą nam pomostem
do przystani w której milczeć
można będzie tak błękitnie
jak dzień w którym wiosna rodzi
strofy te najbardziej skryte
w których wciąż jesteśmy młodzi
i biegniemy w strony dzikie
rozświetlone płótnem świata
zabijamy mord lirycznie
by jaskółki mogły latać
- o niebo -
nigdy nie będzie już tak samo
choćby powtarzać po sto razy
a gdzieś pod maską wielkiej damy
nie znajdę już znajomej twarzy
ucieknę poza ramy lustra
kalecząc dłonie na snów rysie
aby pod maską znaleźć pustkę
i śmiech co łzami lśni srebrzyście
nigdy nie będzie już tak samo
bo może być o niebo lepiej
mogę być znowu wielką damą
i szukać nowych gwiazd na niebie
posklejam nimi rysę w lustrze
opatrzę dłonie blaskiem luny
śmiechem wypełnię smutku pustkę
srebrem pokryję wieko trumny
i cicha będę i spokojna
o niebo lepsza niż gniew w oku
w ostatniej masce zginie wojna
nieposkromionych winnych pokus