w cieniu brzozy
podejdź do mnie moja miła
duszy stroicielko
ty co radość utraciłaś
i wybrałaś ciężkość
lotu nad tym łez padołem
w którym istniejemy
choć pragniemy innej roli
jedna nas wciąż ciemni
jak umarłe dwie komety
upadamy w ziemię
tam gdzie woda z ogniem wety
okrasza milczeniem
pomilczymy sobie w cieniu
brzozy co nad nami
szumi sny o ocaleniu
tego co nas mami
niech lawenda drogi mości
kamieniem z fioletu
tak ogromnym jak miłosne
kandelabry przeczuć
a ramiona nam hartuje
ogień z żywą wodą
już nic nie mów . wiem co czujesz
przecież jestem tobą