Płomień
Gdy mróz jeziora zmienia w kamienie,
a świerszcz podkrada ciepło z komina,
wiatr zaś zawodzi rzewnym wspomnieniem
i dawnych zabaw czar przypomina.
Kiedy się ptaki garną pod strzechę,
licząc na szczodre serce i dłonie,
to chcąc zimową zwalczyć deprechę
patrzę jak drewno w kominku płonie.
Kilka szczap zawsze mam odłożonych
bym się nie musiał siłować z chłodem.
Sprytnie rozniecam płomień szalony,
gdy chce podziwiać jego urodę.
Siadam w fotelu ze szklanką grzańca,
ciepło powoli otula ciało,
a ogień tańczy po z drewna szańcach,
jakby swawoli mu było mało.
Czasem podrzucam mu nową scenę,
a on pożera z wdziękiem bierwiona.
Zapraszam wtedy do środka Wenę
i piszę, jeśli nie widzi żona.