Małe szczęście
Krok za krokiem w gęstym deszczu, samotnie, bez parasola
telepie się „małe szczęście” by spełniać misję robola.
Nikt bidulki nie doceni, nie zaszczyci piedestałem,
lecz w krąg słychać narzekanie, „czemu żeś jest takie małe?”
Raz znalazło Gośce męża, ślub był całkiem wypasiony,
lecz dopadł je rankiem wyrzut, gdyż był mikro obdarzony.
Iż zarabia także mało i że w plecach ma boleści.
Do „duszy” jest takie szczęście, w którym jest tak mało treści.
W operacjach pomagało, gdzie wysiłek był nie mały,
jednak nikt nie podziękował, że tak pięknie się udały.
Tuzin dzieci przywitało, każde pulchne i rumiane,
lecz i tak ktoś kiedyś stwierdzi, że się drą jak opętane.
Każdy zegar nakręciło, byś nie zaspał znów przypadkiem,
i całą noc warowało,żeby Jan nie został dziadkiem.
Samochody odpaliło ze słabymi bateriami,
oraz chmury przepędziło wysoko chen nad głowami.
Odnalazło co zgubione, by ci było chwilkę miło.
Kilka uczuć zbudowało, wiele innych zakończyło.
Pilnowało by nie spadły, na głowę ludziom balkony
i by ktoś kto stoi w korku, nie „narąbał” w kalesony.
Żebyś trójkę wygrał w lotto, do dom trafił narąbany.
Oraz żona nie dostrzegła, żeś w sąsiadce zakochany.
By ktoś rybę złowił w rzece, inny dotarł do Warszawy.
Poeta gdy bardzo lubi, napisał wiersz ciut głupawy.
Ale ludzie prą na oślep poszukując złud i wrażeń,
nie potrafiąc wciąż docenić co przynosi im los w darze.
Marzy im się pełne konto, laska co się wciąż uśmiecha.
Nie wiedzą, że „duże szczęście” to jest pierwsza z oznak pecha.